czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 24

Po godzinie użalania się nad sobą usypiam zmęczona tym wszystkim.
Dostaje też wiadomość od ciotki z informacją o tym,że ma ważne sprawy do załatwienia a potem będzie nocować u znajomej.
To mi ułatwia sprawe bo znowu by sie o mnie martwiła a tego nie chce.
Kiedy się budzę jestem cała obolała i nadal wykończona.
Kiedy patrzę na telefon i widze,że nie mam żadnej wiadomości ani nieodebranego połączenia robi mi się jeszcze gorzej.
Więc to serio ma być koniec?
Przez taką głupote zniszczyłam mój związek?
Kiedy znowu mam się rozpłakać słyszę dzwonek do drzwi co mi daje jakąś nadzieję,że to Harry.
Niestety kiedy patrzę przez wizjer nikogo nie widze co mnie bardzo dziwi.
Kiedy otwieram drzwi i się rozglądam faktycznie nikogo nie widze.
Ale kiedy patrzę na wycieraczke dostrzegam  tam małe pudełko na prezent.
Zaciekawiona  biore pudełko i wchodze do domu.
Kiedy otwieram prszen zaadresowany do mnie nagle spostrzegam,że w środku się coś rusza. Ze strachu upuszczam pudełko a z niego wychodzi wieli owłosiony pająk.
Potem w całym domu rozlega się mój paniczny krzyk.
Szybko biorę buda i zabijam to coś.
Boże jak można być tak okropnym i straszyć kogoś w taki sposób?
Pomimo upływu czasu ja nadal jestem tak roztrzęsiona,że zachowuje się jak wariatka.
Lerze na podłodze z podkurczonymi kolanami i płaczę.
Ja już nie mam siły. Potrzebuje tu kogoś.
Niech mnie ktoś przytuli, powie coś miłego..
Czemu ja musze być sama?
To jest to czego boje się najbardziej.
Nagle wpadam na pewien pomysł, przecież  znam pewien pomysł żeby sobie ulrzeć.
Środki nasenne.
Wtedy będe długo spała i już nie będe musiała się ze wszystkim męczyć.
Ostatnimi siłami idę do szawki z lekami.
Nie mam teraz głowy na czytanie ulotki biorę pięć tabletek bo chce długo spać.
Kiedy je połykam chcę iść do pokoju, ale jak jestem na korytarzu nagle robi mi się słabo,kręci mi się w głowie.
Jedyne co pamiętam to jak bym słyszała głos Harrego następnie upadam na podłoge a potem jest już tylko ciemność....
P.O.V Harry
Kiedy wychodzę ze szkoły jestem już spokojniejszy.
Dlaczego ona mi nie powiedziała o tym chłopaku?
Przecież nie miała już mieć tajemnic przedemną.
Najbardziej mnie boli to,że tym razem nasza kłótnia się potoczyła za daleko i pod wpływem emocji padły nieprzemyślane słowa.
Będe musiał to potem naprawić.
Kiedy już jestem w domu postanawiam się troche przespać bo jestem tym wszystkim zmęczony....

Harry....Harry błagam pomóż mi...Już nie daje rady....Błagam pomóż...

Budze się z krzykiem.
Co to ma być?
Co za koszmar. Moja kochana Hope woła o pomoc a ja nie moge do niej podejść. Postanawiam pójść do niej i sprawdzić czy wszystko u niej dobrze.Kiedy docieram pod dom dziewczyny mam już w głowie wszystko ułożone co jej powiem.
Lecz kiedy wchodzę bez pukania omałoco nie krzyczę ze strachu.
Moja Hope, moje słoneczko leży na podłodze nie dając znaku życia.
Boże....Gorzej niż w moim kosznarze.
Jest taka blada jak śnieg i taka zimna.
-Hope błagam obudź się-Potrząsam jej ciałem.-Skarbie nie zostawiaj mnie.
Kiedy nie uzyskuje żadnego znaku życia pędem dzwonie po karetke i znowu klękam przed nią.
Jest taka zimna.
Boże ...
Co jej się mogło stać?
I dopiero teraz dostrzegam pudełko po jakiś proszkach leżące obok niej.
O nie!!!
A jak ona umrze?
Nie!!Stop!!
Jej nic nie może być. Ona musi do mnie wrócić.
Kiedy pogotowie zabiera ją do szpitala prędko dzwonię po moją mamę żeby mnie też tam zawiozła.
Kobieta zjawia się bardzo szybko i razem jedziemy do szpitala.
Cały czas boje się jak cholera.
Jak jej coś się stanie nigdy sobie tego nie wybacze.
Tak  bardzo ją kocham.
P.O.V Hope
Nagle otwieram oczy gdyż cały czas słyszę upierdliwe pikanie.
Zajmuje mi chwile na zoriętowanie się gdzie obecnie jestem.
Po chwili już wiem,że jestem w szpitalu. Chyba faktycznie przesadziłam z tymi lekami.
Po chwili wchodzi lekarz.
-Dzień dobry Hope. Jak się czujesz?
-Nawet dobrze,ale jestem strasznie słaba.
-W twojej sytuacji to normalne. Zrobiliśmy swoje i teraz powinno być już dobrze, ale zostaniesz do jutra na obserwacji.
-No dobrze.
-Zawiołać tu twojego chłopaka? On strasznie się o ciebie zamartwia.
Harry tu jest?
Czyli się o mnie martwi.
Ale teraz muszę z nim poważnie porozmawiać.
-Jakby pan mógł to tak.-Odpowiadam.
Po jakichś dwóch minutach zamiast lekarza stoi Harry.
-Coś ty najlepszego zrobiła?-Słyszę najpierw.
-Musimy pogadać-Mówię pewnie.
-No oczywiście,że musimy.
-Nie powinniśmy już być razem.-Wypalam na początku, a Harry zastyga w miejscu.
-Co takiego?-Pyta zszokowany.
-To co słyszałeś. My tylko się kłócimy i nic pozatym. Nie ma już dnia bez awantury. Więc to będzie najlepsze rozwiązanie.-Nie wiem jakim cudem wypowiadam te słowa. Ale tak chyba będzie lepiej.
Może i na początku będe cierpiała,ale potem pewnie będzie lepiej.
-------------------------------
Hej :)
Dziś po raz kolejny pojawiła się perspektywa Hazzy.
No i jak?
Dobrze zdecydowała Hope?
Jak myślicie co będzie dalej?
Kocham was♥♥♥
Do następnego :***

5 komentarzy:

  1. Wow. Tak bardzo mi szkoda Hope. Podziwiam ją za to, że zabiła tego pająka, ja pewnie wolałabym kogoś, żeby on to zrobił, sama nie dałabym rady :).
    To, że wzięła tabletki było strasznie nieodpowiedzialne.
    Wiem, że działała pod wpływem emocji, ale nie wiem co by się stało, gdyby Hary się nie zjawił.
    Nadal nie mogę uwierzyć, że postanowiła zakończyć związek.
    Mam nadzieję, że Styles ją od tego pomysłu odciągnie i będzie się starać.
    Jednym słowem rozdział jest : cudowny.
    Pisz dalej kochana :*.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    Zapraszam do mnie :

    niedostepnamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego pająka to przysłała Stella. Nie wiem czy Hope dobrze zrobiła zostawiając Harry'ego, ale szczerze mowiąc powinni zrobić sobie 'przerwę'. Świetny rozdział, pozdrawiam. Czekam na nexta. Całusy :*******

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz, że ktoś dzwoni, ale nikogo nie ma. A ja takie 'pewnie Harry położył na wycieraczce różę i jak będzie czytała karteczkę, to wyskoczy zza rogu, pogodzą się i będzie wszystko świetnie. Ale nie, no bo to przecież musiał być pająk. To takie oczywiste (wcale nie) :))))
    Ostatnio jestem bardzo uczulona na temat środków uspokajających i nasennych. Moja babcia trafiła przez nie do szpitala z okratowanymi oknami (żeby nie powiedzieć tego wprost). Tak więc Hope powinna się z lekka zastanowić :)
    I teraz śmiało możemy przejść do apogeum tego rozdziału.
    Przepraszam bardzo, jakie 'nie razem', jakie 'osobno'? Co tu się wyrabia??
    Nie możesz.
    Nie zrobisz mi tego. Nie zrobisz...
    Nie zrobisz, prawda???

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział !!! Ale my sobie musimy porozmawiać kochana co do nie powinniśmy być juz razem. Ale nie dzisiaj ani jutro bi mam ciężkie dni w szkole

    OdpowiedzUsuń

BARDZO DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ<3
TO WIELE DLA MNIE ZNACZY :**